Moja miłość do robotników rośnie z każdą minutą. Jeszcze troszkę, a dźwięk piły staną się niczym dźwięki ukochanej muzyki. W końcu do wszystkiego przyzwyczaić się można... A ten metaliczny dźwięk jest mym budzikiem, towarzyszem porannej kawy, obiadu... Jedynie nie utula mnie do snu. Tutaj jego miejsce zajmują świerszcze... Ot taka miła odmiana.
Jednak nie miało być o mojej miłości do robotników, chociaż przyznaję, staram się widzieć pozytywne strony tego, że mam takie zacne towarzystwo za oknem. Dziś na przykład podziwiałam muskulaturę i wytrwałość Panów...
Wracając do początku, a raczej do końca. Do końca, bo to o końcu wakacji i nie tylko wakacji miało być. Zacznę nieco sentymentalnie (Tak, Koszulko, wiem, że to lubisz). Chociaż słońce przygrzewa ze zdwoją siłą wszędzie można odczuć już pierwsze oznaki jesieni. W zapachu traw, smakach, a przede wszystkim w nastroju. Nikt nie cieszy się na jesień, bo zwiastuje ona nadejście zimy. Ot, taka pora roku gdzie jest wiecznie zimno, a poprzedzona jest pluchą. Mało optymistyczna wizja.
Niestety ta wizja udziela się wszystkim wkoło. Kiedy patrzę na twarze znajomych widzę, że i oni pomimo młodego wieku zachowują się jakby przeżywali jesień swojego życia. Skończone studia, tytuł magistra nie budzą w nich radości, a wywołuje strach. Strach przed tym co będzie, a raczej przed tym czego nie ma. Ich uporządkowany tryb życia został zachwiany. Wcześniej wiedzieli, że po wakacjach czeka na nich uczelnia. Teraz, teraz ich wakacje trwają tyle, ile chcą. Tylko, że oni chcą aby ich wakacje nazywane były urlopem i trwały tyle ile ustawa przewiduje. Chcą też pracować w zawodzie, bo w końcu te kilka lat studiów, ten zainwestowany czas, to wszystko miało być po coś.
Patrzę też na kolejną grupę osób, która pomimo tego, że już swój etat posiada nie jest szczęśliwa. Osiągnęli, to co chcieli i.... i właśnie zastali się. Wiedzą, o której mają wstać, co robić w wolnym czasie, jednak ich praca jest tylko 8 godzinną rutyną. Nie narzekają, bo inni mają gorzej, a zawsze lepiej jest mieć coś, niż tego nie mieć.
Co łączy te obie grupy? Moment, w który osiągnęły swój cel, a nie wiedzą jaki jest kolejny. Boją się marzyć. Osiągnęli już tyle, więc jak mogą oczekiwać czegoś więcej. Bądź wierzą innym, którzy mówią "Tobie i tak się nie uda" i zaprzepaszczają swoją szansę. Nie ma to jak na wstępie podciąć sobie skrzydła.
Wiecie, kiedy jeszcze byłam w liceum na szkolnych ławkach często widziałam napis NsNp. Niby nic. W końcu takich napisów wiele, tylko, że przeważnie opiewają one albo w wyznania miłości, tudzież niewybredne komentarze odnośnie nauczyli. Długo patrzyłam na te litery i nie dawały mi one spokój. Kiedyś jednak przysiadł się do mnie znajomy. Ponownie przed oczami pojawił mi się owy napis. Oczywiście ja i mój długi język, który za zębami nie potrafi długo posiedzieć. Zaczęłam z nim rozmawiać i tak przypadkiem temat zszedł na owe kilka literek. Jak się okazało miałam szczęście, nie tylko wiedział co owy napis oznacza, a także był jednym z jego autorów.
Czy dać Wam chwilę, na rozwinięcie tego skrótu?
Czy dać Wam chwilę, na rozwinięcie tego skrótu?
Nie jednak nie będę Was trzymać w niepewności.
Nigdy się Nie poddawaj!
Ktoś z Was by zgadł? Ja byłam wtedy bardzo zaskoczona. Później na długo zapomniałam o tym. Rozwiązałam zagadkę i nie było to już tak fascynujące. Jednak pewnego dnia, kiedy wszystkie siły witalne mnie opuściły, a kolejny dzień zwiastował katastrofę na jednej z gablot ponownie zauważyłam ten napis. Przypadek? Być może? Jednak dla mnie wtedy to była niesamowita motywacja. Motywacja, która trwa po dziś dzień.
Pomimo, że jesień zaczyna pukać do naszych okien, trzeba pamiętać, że i z niej można odnaleźć coś wspaniałego. Zima, może być czasem, który pozwoli nam zastanowić się nad obraniem drogi, by wraz z wiosną, czy też Nowym Rokiem (Nowym Krokiem) zacząć odnajdywać siebie.
Jedak jedno jest pewne, nigdy nie wolno przestawać marzyć i wątpić w siebie. Najgorsze co można zrobić, to skazać siebie na porażkę i nawet nie spróbować "bo i tak się uda". Dla tych co mają gorsze dni, i dla tych, którzy czują że jesień dopadła i ich - NsNp! Nigdy się Nie poddawajcie, bo nie wiadomo, co może się Wam przytrafić!
Szminka :)
Twój post spadł mi jak z nieba.. Miałam pewne obiekcje co do decyzji, którą podjęłam odnośnie moich studiów magisterskich, ale jak piszesz nie należy się poddawać. Dam radę :) nawet będąc młodą mamą.:)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak ucieszył mnie Twój komentarz :)) Fajnie, że czasami uda mi się napisać coś, co komuś pomoże :)
UsuńZe mną studiuje młoda mama, a w dodatku jest moją przyjaciółką. Ja patrząc na to z boku, wiem że radzi sobie świetnie. Nie ma problemu z mobilizacją, nie odkłada rzeczy "na potem". Wie, że wolny czas musi wykorzystać maksymalnie, a jej córeczka jest dla niej dodatkowym motywatorem :))
Pozdrawiam,
Szminka :))
Witaj Szminko. Wiem, że to pytanie do Koszuli, ale czytając Twój wpis, przypomniałam sobie napis wyryty w jednej ze szkolnych łazienek (kiedy jeszcze do szkoły chodziłam ;) ), który zapadł mi w pamięć i tkwi po dziś dzień, a mianowicie: "szczęście to ta chwila, w której Ty i Twój los nucicie tę samą melodię". Autor się niestety nie podpisał, ale napis ten (dziś często przeze mnie stosowany jako cytat autora nieznanego) mocno wrył mi się w pamięć (w drzwi też, bo widniał tam przez cały okres mojego nauczania:) ). Jest tak prosty, a jednocześnie tak trafny, że nie mogłam go nie wykorzystać go wielokrotnie również w moich pracach pisemnych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco, w ten jeszcze letni choć pełen już jesiennych nut dzień :D
Szeptunka