Zatem dniem i nocą marze o niej. Nie o tym, kto mi ją da, ale o niej. Małej, złotej i niepozornej. Moim Skarbie, który da mi wszystko. Zapewni stabilności, bliskość, męża i dzieci. Ot tak. Jest moją obsesją, pragnę jej niczym Smeagul. Może nawet bardziej. W końcu jestem kobietą i jak każda kobieta chcę ją mieć! Rzecz jasna, chcę także by miał ją on. W końcu to oznacza, że jest zajęty! Ba! To oznacza, że należy tylko do mnie! I niech jakaś się spróbuje zbliżyć do niego, to jej blask ją oślepi!
Do tego jeszcze ta biała suknia z ogromna ilością falbanek i koronek! I ta góralska kapela! A tak, i on, ten który to złote cudo nałoży mi na palec. Zatem teraz dalej tylko wzdycham i marzę i szukam tego naiwnego, który sprawi mi ten zaszczyt i owo cacko kupi.
No cóż Panowie! Nie jeden z Was tak sobie właśnie wyobraża kobietę. Taki Smeagul, tyle że więcej włosów, kształty ciut lepsze, a jak skoczy nawijać o obrączce, bo ją dostanie to i może coś ugotuje!
Zatem jesteśmy niczym te sępy. Spotykamy się z Wami, ale w głowie mamy tylko jedno! Jak najszybciej Was zaobrączkować.
No cóż, dziewczynkom od małego do snu czyta się bajki, chłopcom zaś chyba powieści z krypty!
Innego wytłumaczenia nie mam, na tak błędne i krzywdzące postrzeganie nas - kobiet.
Owszem, kiedy jesteśmy już w stałym związku, dobrze jest, by był on już ustabilizowany. Jednak nie będziemy wymagać od Was, żebyście po trzech spotkaniach padali na kolana i zamiast uroczego "podobasz mi się" pytali "czy wyjdziesz za mnie?". No litości!!
Poza tym co takiego strasznego jest w ślubie? W tym, że związek nie tylko faktycznie, a i prawnie jest uregulowany? Czy naprawdę to złote maleństwo tak wiele zmieni w Waszym życiu?
Szminka.
wiesz Szminko, gdybym znowu sie zwiazala to moze, tak ..na pewno bym TAK powiedziala. Nawet nie pamietam jak to bylo tamtym razem, ale to wlasnie on tak z nienacka powiedzial, ze " wiesz, tak dlugo jestesmy razem, bys nie chciala mojego nazwiska noscic?"
OdpowiedzUsuńNo wlasnie, nie padl na kolano, nie bylo tez romantycznie, ale moje serce cieszylo sie jak glupie i ja od razu powiedzialam tak. Tak jak kazda, moze prawie kazda kobieta marze o tym by byc zwiazana... chociaz niekiedy gdy mam chandre, to twierdze, ze wystrzelam rase facetow bo nie ma juz facetow, tylko ich mutanci. Ale w slubie samym nie ma nic strasznego.. dumna bylam bo w koncu mezczyzna ktorego kochalam spytal sie i wzielismy slub. Dzisiaj? Dzisiaj jesli bym kogos poznala a wiem, ze poznam tylko naprawde rasowego samca;) To tez powiem, ze tak.. ze chce.. Bo jednak my kobietki, potrzebujemy ich a oni nas i tak jestesmy jakos zrobienie ze ...:) I to pisze teraz ja, ja- ktora uwazana jest za feministke, za kobiete z pozywtynym ADHD ale na pewno nie matka- Polka;) Boshhh... co ja tutaj wypisuje.. ide, ide, nie moge tutaj przylazic bo "grzesze " tym co pisze;)
Droga Anonimowa,
OdpowiedzUsuńbycie z kimś, to coś do czego dążymy. Można żyć w pojedynkę, tylko po co? Lepiej we dwoje.
Ślub nie ma być priorytetem, a konsekwencją szczęśliwego związku :))
I przyłaź, przyłaź :))
Pozdrawiam,
Szminka.
no bede przylazic;) zebys wiedziala ile razy powstrzymuje sie od komentarza ;) lubie byc taka cichociemna;) a teraz jeszcze Anonimowa;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i udanego weeku jeszcze;)
Nie powstrzymuj się :) Nie ma takiej potrzeby.
OdpowiedzUsuńDobrej nocy i miłej niedzieli :)
Szminka.
Sileno, nie wiem co się stało, ale Twój komentarz nie został opublikowany, zatem go wklejam. Nie mam siły już do tych serwerów...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
Szminka :))
Hej Szmineczko :) Podsumowując stereotypy i błędne wyobrażenia o kobietach z poprzednich postów, wychodzi na to, że jesteśmy rozpustnymi, rozpasanymi karierowiczkami z parciem na ślub ;) Ile w tym prawdy? Tego nigdy się nie dowiemy, bo zawsze znajdzie się jakiś "wyjątek potwierdzający regułę". Jak dla mnie największym idiotyzmem jest łapanie męża "na ciążę", albo ślub z powodu takiej właśnie ciąży. Na szczęście czasy, gdy nieślubne dziecko było powodem do wstydu, już przeminęły. No chyba, że trafi się na jakieś zaciemnione zadupie. A małżeństwo tak jak i inne "stany" - albo z czasem uskrzydla, albo ogranicza. Ja tam zawsze namawiam do zamieszkania ze sobą, zanim ktoś się zdecyduje na sformalizowanie, bo spotykając się z kimś nawet codziennie, nigdy nie poznasz drugiej osoby i jej nawyków tak, jak wtedy gdy z nią mieszkasz, ale to zapewne wiesz :) Potem spotyka się taka para przez x lat, widując się średnio raz na tydzień, a po ślubie przychodzi szok, bo jednak ta druga osoba nie jest taka, jak myśleliśmy. No i od drugiej strony, za szybko też nie ma co. Ale jak zwykle wszystko zależy od człowieka i jego dojrzałości i przewidywalności ;)
Pozdrówki :* Silena
Mam chwilkę, to teraz odpowiem na Twój komentarz :))
UsuńCo do podsumowania - jest ono idealne. Dokładnie tak jesteśmy nieraz postrzegane. Co do wyjątków, jeśli ktoś chce ogół postrzegać przez pryzmat jednostki, no to już jego problem :)) Nie odpowiadamy za to co sądzą inni.
Ślub, że szczęścia (w końcu każdego jest szczęście dla rodzica) jest skrzywdzeniem i siebie i dziecka. Oczywiście inaczej to wygląda, gdy para planowała wspólna przyszłość, a dziecko no cóż, tylko troszeczkę przyspieszy ich decyzje.
Decyzje o wspólnym zamieszkaniu popieram jak najbardziej. Nic tak nie zbliży jak kłótnia o nieumyte kubki, niezakręconą tubkę pasty, czy zobaczenie swojego ukochanego przy zwykłych codziennych czynnościach jak odkurzanie pokoju!!
Pozdrawiam, po raz drugi!
Szminka :))
Ps. jak Ty się czujesz? I jak maleństwo, mam nadzieję, że wszystko dobrze :))
A u mnie się jakby role odwróciły: bo to On strasznie chce, a dla mnie obrączka niczego nie zmieni. Do tego On chce tej sukni z falbankami, tej góralskiej kapeli, tych gości wyżywionych na kredyt, a ja chciałabym, jeśli już ewentualnie, gdzieś na końcu świata z chmurami za świadków. Ale może wszystko przez to, że moją poprzednią gdzieś zapodziałam i w ogóle mi jej nie żal.
OdpowiedzUsuńTanyu,
Usuńnie wiem czemu, ale obserwuję taką zależność, że jeśli już ktoś raz powiedział sakramentalne "tak" przed urzędnikiem, czy też ołtarzem i poczuł gorzki smak rozwodu nie spieszno mu do ponownego "zaobrączkowania". Tutaj raczej jest ta świadomość, że to nie obrączka świadczy o udanym związku, a relacja między dwojgiem ludzi. Bardziej ją pielęgnuje, i zanim znowu stanie przed ołtarzem, zastanowi się trzy razy. Mniemam, że Ty jesteś szczęśliwa z tego co masz. Jest to dobre , zatem po co zmieniać?
Pozdrawiam,
Szminka.