Pies ogrodnika? A któż to taki? To ten co sam nie zje, a drugiemu też nie da! Otóż Drodzy Panowie, bardzo często ten syndrom można zaobserwować u Was. Kiedy rozstaniecie się się ze swoją ukochaną przeważnie uniesienie dumą i zachłyśnięcie wolnością balujecie do upadłego. Piwko z kumplami, imprezy, przygoda goniąca przygodę. W końcu jesteście wolni i możecie robić co chcecie.
W tym czasie kobieta przepłakuje morze łez, wspiera przemysł spożywczy zakupując niezliczone ilości słodyczy, wszystko po to by później popaść w jeszcze większą rozpacz widząc metkę xxl na swoich ubraniach.Wtedy postanawia wziąć się za siebie. Zmiana fryzury, przyzwyczajeń, powraca do świata żywych. Niebawem poznaje kogoś. Jest szczęśliwa.
Wtedy w Was Panowie budzi się ta mała bestia. W przeciągu chwili kiedy status Waszej byłej zmienia się z wolna w związku uświadamiacie sobie, że kilka miesięcy temu popełniliście największy błąd swojego życia! Porzuciliście tak wspaniałą kobietę, która była "sensem Waszego życia". Mija kilka godzin, a Wy odkopaliście jej numer. Wysyłacie jej setki sms, wiadomości, dzwonicie, prosicie o spotkanie.
Wasza desperacja jest imponująca. Potraficie wyglądać niczym zombi, bo nie śpicie przez kilka nocy analizując "jakimi to idiotami nie byliście". I tak Wasza mała walka o serce ukochanej zatacza coraz szersze kręgi. Nie są to tylko miejscowe kwiaciarnie, a Wasi wspólni znajomi. Szukacie pomocy gdzie się da, a jakbyście mogli to i do bram piekielnych byście zapukali. Jednak ten z ogonem podsuwa Wam lepszy pomysł. Szepcze do ucha:
No jak myślisz, czego chce kobieta?
Ty jaśnie oświecony biegniesz do najbliższego banku, sprawdzasz ile masz na koncie. Myślisz sobie: ona jest mym życie, nie ważne ile, ważne żeby ją mieć. Przechodzisz bramy dumnie opatrzone literką "J". wybierasz ten najpokaźniejszy! W końcu musi odzwierciedlać Twoje uczucie, bo jak inaczej!
Teraz tylko Wabi swa ukochaną w romantyczne miejsce. Zachód słońca, róże wino i Ty padający przed nią na kolanach...! Musi się udać...
O jaka Twa mina zdziwiona kiedy ona odpowiada "Nie". No jak mogła! Przecież Ty ją tak kochasz!
Ona też kochała, też cierpiała i przede wszystkim czekała... Wtedy nie miałeś dla niej czasu. Byłeś zachłyśnięte wolnością. Nie dostrzegałeś jej bólu i cierpienia. Jeśli sądzisz, że jedno kilka zdań pt. "ależ ja byłem głupi", "teraz nigdy już nie będziesz przeze mnie płakać", pomogą to jesteś w wielkim błędzie. Jeśli masz na tyle przyzwoitości, to nie bądź jak ten pies ogrodnika, i pozwól jej być szczęśliwą.
Drogi Koszulo, ten "syndrom" to jedna z rzeczy, w których Was - facetach pojąc nie mogę. Nie doceniacie tego co macie na wyciągnięcie ręki, kiedy jednak to stracicie (czytaj: pojawi się inny mężczyzna) nie przebieracie w środkach by to odzyskać. I Wasza kreatywność w tym względzie nie zna granic!
A te miny spaniela, które serwujecie są przejmujące. I do tego ta hipokryzja pt. "patrz jak ja cierpię".
Szminka.
Aż żal mi się zrobiło tej kobiety. Tyle,
że do jasnej cholery! To działa w obie strony! Żaden szanujący się mój
znajomy nie ruszył takim schematem jak opisałaś. To jest margines.
Większy procent dotyczy on kobiet, tyle, że robicie to w mniej
spektakularny sposób, choć... też zdarzają się wyjątki. Nie doceniamy
tego co mamy? - ciężko mi się ustawić pod takim zarzutem, zwłaszcza, że
problematyka tutaj jest zbyt szeroka, aby pójść jednym kierunkiem - bo
można gdybać i gdybać.
Faktem
jest, że jeżeli partner daje nam jasno do zrozumienia, że trzeba
porozmawiać, wyjaśnić sobie sytuację - to w przypadku "zlania" tego z
drugiej strony, nie ma co sobie życia utrudniać i płakać w poduchę
zajadając się lodami. To daje prosty argument, który powinien wyleczyć z
kacu po związku - tylko należy sobie to uświadomić. Nie był warty, a my
popełniliśmy błąd w jego wyborze. Amen. Rozumiem, że są emocje, zawiłe
motywy utrudniające działanie rozsądku - ale taki mur postawiony przed
gotowością do rozmowy powinien zabić w nas wszystkich emocje, które
skłaniają do zasłonięcia żaluzji i siedzenia w ukryciu przed całym
światem. Powinniśmy być wściekli na siebie! Wyładować się na siłowni, w
bieganiu, na worku treningowym itp! Nie w stronę płakusiania, poczucia
straty. Tak to już jest, że kiedyś osoba ta była dla nas wszystkim, a
dziś zblakła obojętnością - to konsekwencja braku partnerstwa i ugody w
sprawie szukania kompromisu. Koszula się wymądrza, pisze w trzej osobie,
ale tym razem dobrze radzi!
Zawsze się coś w nas pali, kiedy widzimy eks'ów szczęśliwych. Jednak tylko pod jedynym warunkiem, że my nie jesteśmy szczęśliwy.
Facet
ten opisany przez Ciebie jest kutasem, bo nie był skłonny do kompromisu
- przynajmniej tak wnioskuję. No chyba, że między nimi był problem, ale
oboje nie byli wstanie dojść do porozumienia. Dlatego ona płacze, a
facet zaczyna szukać pocieszenia w przyjemnościach. Wtedy oboje są
kutasami!
I
ja też w Was kobietach nie rozumiem pewnej postawy. "To on jest
facetem, powinien się starać, odezwać się, załagodzić" - nawet, jeżeli
wina leży po stronie kobiety. Prowadzi to tylko do jednego:
Zakończenia pewnego rozdziału w naszym życiu.
Koszula.