Strony

sobota, 28 lipca 2012

Pudełko pełne wspomnień.


Wszystko przez jedną pocztówkę. Małą niepozorną, ale jakże śliczną z Ustronia Morskiego. Nie było mnie tam jeszcze. Jednak już mam tą miejscowość odnotowaną w notesie w dziale miejsc, które muszę odwiedzić. Taka niepozorna kartka wywołała ogromny uśmiech na mojej twarzy. Uwielbiam dostawać pocztówki, a ta zaskoczyła mnie ogromnie, bo się jej nie spodziewałam. To był taki mały punkt zwrotny w całym dniu, który zapewnił szeroki uśmiech na długo długo.

Pocztówka została przywieszona w widocznym miejscu, tak aby cieszyć moje oczy. Jednak zrobiła coś jeszcze! Przywróciła wspomnienia i była impulsem aby otworzyć moje pudełko. Pudełko pełne wspomnień.  Znajdują się tam rzeczy banalne, wręcz ktoś by rzekł śmieci. Jednak dla mnie to są rzeczy wyjątkowe!
Ot na przykład kamyk z pieszej wędrówki po górach. Wredny wpadł mi do buta i dotkliwie informował o tym, że tam jest. Jak go już wyciągnęłam jednak nie miałam serca go wyrzucić. Był już ze mną tyle, zatem niech skończy tę pieszą wędrówkę. Najpierw wylądował w kieszeni, a później w pudełku.

* zdjęcie z sieci

O są tutaj też muszelki. Nie, nie takie kupne. Tylko te zbierane wraz ze wschodem słońca. Ile ona tutaj już są? Dobrych kilka lat. Jest jeszcze coś, mały muszelkowy ludzik, którego dostałam od kilkuletniego chłopczyka, jak byłam na kolonii.
Poza tym jest też kilka zdjęć, pocztówki, oj tak! Pocztówek jest tutaj sporo. I bilety. Nie wiem dlaczego, ale zawsze je składam. Zwykłe autobusowe, bo te do Parków Narodowych, kin, muzeów. Wiecie, jak ostatnimi czasy byłam na szlaku i rzecz płaciłam za wstęp jak małe dziecko czekałam na takie zdjęcie z pieczątką. Miałam ich już kilka, zadowolona z siebie cieszyłam się, że dostanę kolejny, a tu bach.. dostałam ale paragon. Minę to miałam chyba taką, jak malec, który się właśnie dowiedział, że święty Mikołaj nie istnieje, bo dostałam od pani folder informacyjny na pocieszenie. Nie wiem co złego było w tych pocztówka informacyjnych, że zastąpiono je paragonem fiskalnym. Pewnych rzeczy nie zrozumiem i nawet się nie staram zrozumieć.
O i wiecie co jeszcze znalazłam, kilka zasuszonych kwiatów, małych krótkich notatek, czy rysunków. Wiem, to troszkę dziwne, że trzymam takie „śmieci”. Jednak dla mnie, to moje małe skarby.

Koszulo, nie krzyw się! Ja już widzę tę Twoją minę!
Lepiej powiedz, jakie Ty pamiątki przywozisz sobie z wakacji?
Pewnie niezastąpione drzewka szczęścia, czy drewniane cuda z wypaloną nazwą miejscowości, albo o zgrozo figurki!

Szminka.


Chciałbym zawyć z bezradności, ale sobie daruję... 

Nie przywożę żadnych pamiątek - te najcenniejsze zostają w głowie. Mam bardzo mało zdjęć, kiedy ostatnio przyglądnąłem się tej sprawie bardziej, to wyszło na to, że mam więcej zdjęć z wiszącym niemowlęcym siusiakiem, kąpanym w wannie przez rodziców, niż teraz w dorosłym życiu razem wzięte. Nie lubię zdjęć, inaczej, nie lubię, kiedy są mi robione - taka rodzinna, RODOWA SKAZA. Za to, jak dorwę aparat, popstrykam fotki zabytkom, ulicom miast, przyrodzie, INNYM ludziom. 

Nie lubię wracać wspomnieniami wstecz, taka reakcja obronna, tak to nazwijmy. Nauczony doświadczeniem wiem, że nie zawsze wspominanie rodzi uśmiech od ucha do ucha - chciałbyś dobrze, ale myśl zbacza z dobrych momentów. Nastawiam się na przeżywanie tu i teraz. Mimo to, uwielbiam wracać do mojej skrzyni po wedlowych cukierach, takiej metalowej z Kopernikiem, czy Szopenem - fryzury mieli podobne, mniejsza. Znajdują się tam walentynki przekazane mi z rąk nauczycielki w szkole podstawowej. Nadchodził 14, wszyscy zbierali się w malutkiej sali gimnastycznej i "Pani" z wora wyciągała i czytała na głos osoby, by podeszły i odebrały swoje trofea! Każdego roku licząc od piątej klasy, dostawałem po pięć na łepek! Wiecie jaka to duma była? - o tak... nastoletni alwaro, moczący włosy pod kranem w szkolnej toalecie, imitujący żel!  

Wspominać możesz sobie na starość dziadu jeden! Co mi tu na sentymentach grasz - o mało co i bym popłynął w obłokach! Wstajemy! do roboty! raz dwa, raz dwa! A wracając jeszcze do pamiątek, nie ma to jak odwiedzić miejsca przepełnione tradycyjną lokalnej kultury z  masą "pamiątek" i wrócić z chińską zabawką, śpiewającą i ruszającą łapami i nogami przez cztery godziny, po czym następuje samozapłon i bum! O czym sobie pomyślisz po kilku latach oglądając taki przedmiot? Państwo środka? - ha! Nie, Zakopane! 

Koszula

czwartek, 26 lipca 2012

Wielkoludka.


Jeśli poprosicie jakąkolwiek przedstawicielkę płci pięknej, aby opisała swojego „Pana Idealnego” strzelam w ciemną, że w 99% przypadków padnie przymiotnik „wysoki”. I tak też jest, jak szukamy swojej drugiej połówki to dbamy oto, aby był, chociaż te kilka(naście) cm wyższy od nas. Niby nieistotny szczegół (w końcu wygląd nie ma znaczenia) jednak czujemy się dużo bardziej komfortowo, kiedy ze stoickim spokojem możemy ubrać ulubione szpilki czy koturny. Ten wysoki mężczyzna przez swoją budowę sprawia również, że czujemy się przy nim bezpieczniej. Jesteśmy jego „maleństwem”, które z łatwością może schować się w jego ramionach.

Tak, piękna cudowna wizja…. Tylko nastąpił mały problem! Wysokich mężczyzn jest coraz mniej. Powiedziałabym wręcz, że są towarem deficytowym

Kiedyś myślała, że moje zacne 165 cm to idealny wzrost dla kobiety. Ani nie za dużo, ani nie za mało. Jednak ostatnio o zgroza czuje się jak wielkolud. Co spojrzę na jakiegoś faceta to albo jest nieznacznie ode mnie wyższy, bądź jesteśmy równi? Nie, nie noszę wtedy szpilek. I nie, nie przesadzam.
Najzwyczajniej w świecie zaczynam zazdrościć kobietom, których wzrost oscyluje w granicach 155-160cm. Górują nad takimi „wielkoludami” jak ja. Bez problemu mogą znać swojego Pana Idealnego, bo ich wymagania, jeśli chodzi o wzrost mężczyzny są zupełnie inne od moich.

Oczywiście, wszyscy mówią, że wygląd (w tym i wzrost) ukochanej osoby nie powinien mieć znaczenia. Jednak ja czułabym się niekomfortowo gdyby mój mężczyzna był ode mnie niższy. Niby nic a jednak. Kobieta bodyguard.  Brzmi śmiesznie, troszkę przesadnie… W końcu nie wzrost świadczy o tym, jaki ktoś jest, a jego charakter… 

Poza tym Koszulo, wy też wolicie jak Wasza partnerka jest od Was niższa? Czy może Wam jest to obojętne?


Dla Listopadowej :)


Szminka.

Proszę bardzo jak uczuciowa sentymentalistka wymyka się ukradkiem ze swoich bajkowych marzeń do szarej prostej rzeczywistości. Tak... tak... żeby paliwo zwane miłością, zaczęło płonąć, potrzeba spełnić podstawowe kryterium, pożądanie? bardziej poprawnie - akceptować wygląd. Moja droga, a te deklaracje disneyowskiej wizji zamykają drogę niewysokim? Trochę to krzywdzące, ja bym na miejscu tych wszystkich Pań pomyślał nad zmianą swojego podejścia. Wysoki facet nie oznacza dodatkowych profitów, a często efekty uboczne - wierz mi, wiem co piszę, sam jestem wysoki i poruszam się w takim gronie, i nie zauważyłem problemu ich braku! Przenieś się bardziej na południe!

Pragnę tylko przypomnieć, że to nie kobieta decyduje, czy facet z nią będzie. Czytając to miałem wrażenie, że samców potraktowano trochę jak sklepowy towar. Ten nie, tamten nie, 170 - za mało - 180 - mógłbym trochę więcej. Takie grymaszenie, jak przy wyborze gumy do żucia! Wyjaśniam Ci, nie jesteś wielkoludem - takim średniakiem, wystającym dzięki włosom ponad "niskość"! Oddychaj więc spokojnie - moja koleżanka 180 cm, szpilki 13 cm i nawet by nie pomyślała, żeby czuć się niekomfortowo. A bycie wysokim to wcale nie taka przyjemna sprawa. Ból pleców przy podnoszeniu worku z ziemniakami, zawsze zahaczysz gdzieś głową, bo średniowieczna miara człowieka dalej u niektórych została i plaga takiego budownictwa roznosi się dalej. Stawy... i masa innych "dolegliwości"

Musisz się zdecydować, albo kochasz mężczyznę takim jakim jest (niższy od Ciebie), albo pokochasz następnego, który będzie wyższy, aby ograniczyć Twoje odczucia mniej przyjemne do minimum! ha! Kobiety... nigdy nie wiecie czego chcecie, a określanie miliona definicji na przeróżne tematy jako całość - nie przejdzie - aż zmarszczyłem brwi!

My, Koszula, czyli ja - lubię takie wiesz, okrągłe, ładne, kształtne, w stylu wieszaków, zapominające o grawitacji - do tego najlepiej ponad 173, ostatnio polubiłem rude, więc z takim kolorem (na dole przede wszystkim! - Panie wróć lata 90s, obyczajowość jak znalazł idealna dla mnie!) Jednak, żeby potwierdzić, że hipokryzje występuje u obu płci, to... jest bez znaczenia jak wygląda, jakie ma i ile ma cm ;)

Koszula

piątek, 13 lipca 2012

Efekt Lucyfera.

Efekt Lucyfera to jedna z tych książek, która zapada w pamięć. Przynajmniej tak było u mnie. Jej lektura zmusiła mnie do radykalnej zmiany mojego postrzegania świata.

Od kiedy pamiętam byłam przekonaniu, że zachowanie człowieka jest zależne od jego "kręgosłupa moralnego". Od tego jaki wartości wpojono mu w latach kiedy smarkiem był. żyłam sobie w błogim przekonaniu, że to wystarczy. Myliłam się i to bardzo. Kręgosłup moralny to jedno, drugi, ważniejszy czynnik to życie - konkretnie sytuacje z jakimi przyjdzie się nam w nim zmierzyć.

Książka  Zimbardo odpowiada na nurtujące pytanie "Dlaczego dobrzy ludzie, czynią zło?". Bliskość odpowiedzi, a także jej konsekwencje potrafią zwalić z nóg.




Wielu z Was powinna kojarzyć nazwisko Zimbardo z "Eksperymentem więziennym". Książka jest dokładnym jego opisem, analizom, a przede wszystkim podsumowaniem.


Szminka.

środa, 4 lipca 2012

Test Koszuli

Test Test

Koszula.

Tam gdzie Szminka ładuje swoje akumulatory!

Już nie pamiętam ile razy szłam tymi szlakami. Jedno jednak jest pewne: przejdę zapewne jeszcze nie raz i nie dwa! Kocham Pieniny. Za ich spokój, ciszę i możliwość znalezienia własnego miejsca. Szlaki tam nie są jeszcze tak utarte i obyte, zatem pomimo sezonu można czuć się tam swobodnie. Kolejny atut tego miejsca: podejścia nie są trudne i pomimo braku kondycji każdy może je pokonać!

Ja swoją podróż zawsze zaczynam i kończę w uroczej miejscowości o nazwie Szczawnica.
Oto kilka moich prywatnych zdjęć z tego miejsca. Jeśli ktoś chciałby się tam wybrać i potrzebował wskazówek, niech pisze śmiało :))

To zdjęcia z trasy: Wąwóz Homole - Wysoka - Biała Woda






Co na wakacje?

Troszkę Was zaskoczę. Z dotychczasowego doboru lektur dowiedzieliście się, że lubuje się w kryminałach i fantastyce. Jednak od czasu do czasu potrzebuję odmiany. Książki, która będzie lekką, przyjemną i nie będzie wymagać ode mnie zbyt wiele myślenia. Czyli coś wakacyjnego.


Ja trafiłam na tę książkę w Centrum Taniej Książki. Takie cudowne miejsce, gdzie mogę poszaleć i nie bankrutuję przy tym!




Jak się domyślacie, główną bohaterką książki jest kobieta, a  konkretnie urocza Pani Adwokat, która zostaje porzucona przez męża. Początkowo przechodzi kryzys, bunt i a pytanie "dlaczego?" odbija się echem w jej głowie. Kiedy emocje opadną wpada na szalony pomysł postanawia odnaleźć wszystkich  "mężczyzn z którymi była, ale ich nie poślubiła". Lekki styl pisania autorki, ciekawe zwroty akcji, i pomimo tego, że fabuła wydaje się być oklepaną potrafi zaskoczyć, a co najważniejsze rozbawić też do łez :))

Coś więcej, jak tylko odwiedzę bibliotekę albo księgarnię. Ostatnio mam straszne zaległości w czytaniu!!



Szminka.